Polonus był w poprzedniej kolejce sprawcą sporej niespodzianki, remisując na boisku lidera. W konfrontacji ze Stalą zespół z okręgu konińskiego był całkowicie bezradny.
Owszem, potrafił strzelić bramkę, ale była ona wynikiem prezentu ze strony pleszewskich obrońców. Poza tym Stal dzieliła i rządziła, a mecz powinna wygrać dużo wyżej. Wynik pojedynku otworzył Tomasz Zawada. Grający prezes Stali nie miał problemów z pokonaniem Michała Horbińskiego po tym, jak idealnie dośrodkował piłkę Jacek Pacyński. Drugi gol był efektem cudownej, indywidualnej akcji Jakuba Biadały, który przy linii końcowej ograł Filipa Dobrego i skierował piłkę do bramki niemal z zerowego kąta. Trzy kolejne szanse na zmianę rezultatu miał Jacek Pacyński. Za pierwszym razem chybił, odbierając Jakubowi Biadale asystę, nieco później przegrał z bramkarzem Polonusa w sytuacji „sam na sam”, ale trzeciej okazji już nie zmarnował. „Poklepał” piłkę z Błażejem Ciesielskim i podwyższył na 3:1. Nic nie zmieniło się w obrazie gry po przerwie, tyle tylko, że bramki już nie padły. A powinny. Zwłaszcza w 60’ . Błażej Ciesielski został sfaulowany w polu karnym przez Filipa Jasieckiego, jednak Krzysztof Matuszak „jedenastki” nie wykorzystał. Posłał futbolówkę obok słupka.