Syrena alarmowa z restauracji na rynku w Dobrzycy została przeniesiona na młyn. Czy to, że włączają się z chwilowym opóźnieniem dezorientuje mieszkańców?
O syreny alarmowe pytała radna Lidia Parysek. - One tak troszeczkę się „mijają" w sygnałach, kiedy jedna zaczyna, druga kończy. To dezorientuje mieszkańców – mówiła radna. Burmistrz Jarosław Pietrzak wyjaśnił, że tak to jest zorganizowane, że najpierw załącza się jedna syrena alarmowa, a po chwili druga. - Musimy mieć dwie, ponieważ ta, którą mamy w centrum, jest słabo słyszalna na terenie osiedla i Nowego Światu - dodał włodarz.
Jak wyjaśnia nam Radosław Pawlaczyk, prezes dobrzyckiej OSP, syrena z restauracji została przeniesiona właśnie na młyn. W centrum jest druga - na strażnicy. - One rzeczywiście załączają się tak po 6-8 sekundach po sobie, dlatego, że działają przez system GSM. Można kupić system taki, by włączały się równocześnie, ale to koszt ok. 6-8 tys. zł. Obecny system - to kilkaset złotych. Mam nadzieję, że te kilka sekund aż tak nie będzie przeszkadzać mieszkańcom - mówi szef dobrzyckich strażaków.