Beata Pawłowska z Dobrzycy regularnie odwiedza grób rodziców. Kiedy wybrała się tam przed świętami, wręcz osłupiała. Zobaczyła bowiem zniszczony pomnik z utrąconą płytą.
Uszkodzenia te, jak przewiduje pani Beata, miały miejsce podczas usuwania rosnących obok tui. - To są stare tuje, mają duże korzenie. Ludzie je usuwają, bo sobie więcej miejsca na pomniki robią – mówi mieszkanka Dobrzycy. Efekt – to zniszczony nagrobek. - I potrzaskany wazon, ten, to nie jest mój wazon. Taki mi zostawili. Nie mówiąc o przewróconej płycie, którą ktoś przewrócił, potem postawił i na nowo wmurował, ale jak! - ubolewa Beata Pawłowska.
Była załamana zniszczeniami. Powiadomiła proboszcza Romana Kłobusa, ale jak twierdzi, powiedział jedynie, że "wie, iż na cmentarzu każdy robi się co chce i nie ma już siły na tę samowolkę". Ale w między czasie pani Beata otrzymała anonim. Informowano ją w nim, kto miał się dopuścić uszkodzenia pomnika. - Pomnik uszkodzili – i tu były wpisane dane - jak wyrywali drzewo koło swojego grobu. Widziałem i szybko usuwali kawałki i wyrzucili pod gałęzie w rogu cmentarza. (...) Ja bym tego nie podarował" - napisał ktoś na kartce.
I pani Beata nie odpuściła. – Przecież nie chcę nowego pomnika, ale żeby mnie znaleźli, znają mnie przecież, żeby przeprosili, zapłacili za naprawę - mówi kobieta. Dlatego zgłosiła też sprawę na policję. Ta udała się do osób wskazanych w anonimie. I jak się dowiedzieliśmy - ludzi ci skontaktowali się już z panią Beatą, przeprosili i zaoferowali naprawę pomnika. - Mówili, że nie wiedzieli, że to grób moich rodziców. Chcę, żeby to była przestrogą dla innych. Nie wolno ludziom robić takich rzeczy... – podsumowuje mieszkanka Dobrzycy.
