LKS Gołuchów pokonał 4:1 PKS Racot i awansował w tabeli IV ligi na siódme miejsce. O wygranej zadecydowała druga połowa spotkania.
Zaczęło się nieźle, bo już w 10' Dawid Guźniczak pokonał Adriana Konradowskiego z rzutu karnego, podyktowanego za zagranie ręką Wojciecha Chlebowskiego. Później było już gorzej. Piłkarzom z powiatu kościańskiego wystarczyła jedna akcja i jedyny celny strzał w tej części gry, by doprowadzić do wyrównania.– To już taki drugi mecz z rzędu. W Pucharze Polski z Orłem było dokładnie to samo. Strzelamy bramkę, po strzelonej bramce oddajemy plac przeciwnikowi, a przede wszystkim przeciwnik narzuca nam schemat grania, który kompletnie nam nie odpowiada. Męczymy się przez najbliższe minuty. Później tracimy bramki. Mamy problem, z którym musimy sobie poradzić w najbliższym czasie – ocenił Maciej Dolata, trener LKS-u. Na szczęście poskutkowała nie tylko męska rozmowa w szatni, ale i trafione w przerwie zmiany. – W Mroczeniu bardzo dobrą zmianę dał Jakub Szymkowiak, który zastąpił Michała Marciszaka. Dzisiaj do zwycięstwa poprowadził nasz zespół Mateusz Szkudlarski – zauważył szkoleniowiec LKS-u. Gołuchowskiej ekipie wystarczyło 11 minut, by zdobyć trzy bramki. Piłka wyraźnie szukała w polu karnym Szymona Gałczyńskiego, który w pełni zastąpił pauzującego za kartki Krystiana Benuszaka. W dwóch ostatnich meczach zdobył aż sześć goli, przy czym zespołowi z Racotu zaaplikował dwa trafienia. Nieco szczęśliwie, bo w pierwszej sytuacji był rykoszet, a w drugiej zdobywał gola „na raty”, ale liczy się efekt końcowy. Ostatni gol padł – podobnie, jak pierwszy – z „wapna”. Powtórzył się strzelec i „winowajca”, który tym razem sfaulował w polu karnym Michała Laluka.
