Jeden mężczyzna stracił rękę, drugi życie. To skutek wypadków przy pracy, do jakich doszło w pobliżu Pleszewa na początku roku. Na początku roku 1906, w jego pierwszych dniach, dodamy.
Do pierwszej tragedii doszło w majątku Maliny. Robotnik zajęty przy maszynie krajaniem sieczki, w pewnym momencie został przez nią pochwycony. Maszyna zgniotła mu całą rękę aż do ramienia. Przewieziony został do szpitala św. Zofii w Pleszewie, gdzie rękę amputowano. Do jeszcze większego nieszczęścia doszło w majątku Skudła. Zatrudniony był tam fornal, czyli woźnica, o nazwisku Michałek. Pewnego razu pojechał po wodę do stawu (o wodociągach się jeszcze nikomu nie śniło) i wracał z nią do majątku, gdy wóz zarył się w podmokłej ziemi. Pan Michałek uderzył konie batem, by zmusić je do większego wysiłku i szarpnięcia wozu. Zamiast tego jeden z koni z potężną siłą uderzył go kopytem poniżej klatki piersiowej. Cios był tak potężny, że mężczyzna upadł na ziemię martwy. Do tego dodać należy, że zmarły był krótko po ślubie.
Damian Szymczak Źródło: Postęp, nr 7 z 1906 r.