Drużyna Nielby Wągrowiec wybrała się na mecz do Gołuchowa bez strojów sportowych. Miejscowi zaoferowali swoje ubiory i w ramach podziękowania zostali pokonani 2:1.
Trener Maciej Dolata namieszał w ustawieniu zespołu i w pierwszej połowie gra kompletnie się nie kleiła. - Zmiany w składzie spowodowane były specyfiką gry przeciwnika. Jeden czy drugi zawodnik sobie lepiej poradził, ktoś tam inny słabiej. Kadrę mam 20-osobową i trudno przypiąć metkę do danego zawodnika, że ma grać tylko na tej pozycji. Problemem było raczej to, że graliśmy zbyt wolno i schematycznie – tłumaczył później. Zespół z Wągrowca zademonstrował przed przerwą stuprocentową skuteczność. Oddał jeden celny strzał i cieszył się z prowadzenia. Adrian Marchel uderzył z dystansu i wrzucił ustawionemu wysoko Kamilowi Melce piłkę za kołnierz. Po przerwie LKS zagrał szybciej i był tego efekt. Do wyrównania mogli doprowadzić Paweł Majusiak i Dawid Guźniczak. Powiodło się dopiero Mateuszowi Szkudlarskiemu, który wykorzystał dośrodkowanie Szymona Gałczyńskiego. Niestety, podopieczni Radosława Kołackiego odpowiedzieli niemal natychmiast. Kamil Melka popełnił błąd, wybijając piłkę pod nogi strzelca gola, Mateusz Piechowiaka. Gołuchowski bramkarz, zastępujący między słupkami kontuzjowanego Tomasza Szymkowiaka, zrehabilitował się dwie minuty później, fenomenalnie broniąc strzał Adriana Marchela. Minęło kolejnych siedem minut i Mikołaj Dobrzykowski za faul na Dawidzie Guźniczaku zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Problem w tym, że naszemu zawodnikowi na chwilę wyłączyło się myślenie, kopnął rywala i też wyleciał z boiska. W tym momencie zespół Nielby definitywnie cofnął się do defensywy, zmuszając LKS do ataku pozycyjnego. Kilka okazji na doprowadzenie do wyrównania było, ale Mateuszowi Szkudlarskiemu, Krystianowi Benuszakowi oraz Piotrowi Garbarkowi zabrakło nieco szczęścia i wynik już się nie zmienił.
