Pleszew. „Skandal”, „cyrk”, „rozbój”. To i tak najłagodniejsze określenia padające po walnym zgromadzeniu członków Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Pleszewie. Sprawa prawdopodobnie znajdzie finał w prokuraturze.
- To był jakiś cyrk, a nie zebranie. Obcy ludzie pojawili się na sali z pełnomocnictwami. I mieli prawo decydować o ważnych dla spółdzielni sprawach! Widziałam jak jedna osoba głosowała za kilka innych. Bo niby tyle miała pełnomocnictw. Dla mnie to jest prokurator! - oburza się jedna z mieszkanek Pleszewa.
Kobieta była jednym z uczestników walnego zgromadzenia członków Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Pleszewie, podczas którego wybierano m.in. nową radę nadzorczą.
- Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałam. Na sali było więcej „pełnomocników” niż zwykłych członków spółdzielni! Gdy tylko głosowanie do rady się zakończyło - obcy jak się szybko pojawili - tak szybko zniknęli. Jakie to w ogóle prawo, które pozwala głosować obcym?! – pyta zbulwersowana. Podobnych zgłoszeń mieliśmy w redakcji więcej. - To jest nie do pomyślenia, żeby o sprawach spółdzielni decydowały osoby nie mieszkające w jej zasobach - dodaje kolejny nasz rozmówca. - Część tych pełnomocników była przywożona, czego świadkami byli wszyscy zebrani. Komu i dlaczego na tym zależało? - pisze w liście do redakcji inny członek spółdzielni.
Zarząd spółdzielni przyznaje, że ostatnie walne zgromadzenie odbiło się szerokim echem. Sama prezes również nie ukrywa niesmaku związanego z całą sytuacją. - Zebranie wzbudziło i budzi niepokój wśród członków. Osoby, które z nami rozmawiały i nadal rozmawiają, uważają to „za rozbój” - przyznaje „Życiu Pleszewa” Monika Falk-Filipowicz, prezes zarządu SML-W, gdy pytamy ją o przebieg ostatniego walnego.