Victoria Ostrzeszów przyjechała do Pleszewa jako zdecydowany lider ligi międzyokregowej i jedyny zespół, który wygrał wszystkie jedenaście spotkań. Dwunastego z rzędu zwycięstwa nie było, bo podopieczni trenera Piotra Konstanciaka oberwali łomot od Stali. I nie było w tym ani trochę przypadku.
Stalowcy przystąpili do meczu maksymalnie zmobilizowani, uważnie grali w obronie i choć w pierwszej połowie rywale dłużej utrzymywali się przy piłce, to kontrataki naszej drużyny były po prostu groźniejsze. A po przerwie to był po prostu koncert. Demolkę Victorii rozpoczął Błażej Ciesielski, grający tym razem w pomocy, który inauguracyjną bramkę zdobył precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego. Pięć minut później wychowanek Czarnych Dobrzyca idealnie dośrodkował piłkę na nogę Jacka Pacyńskiego i było już 2:0. Rywale sprawiali wrażenie mocno pokiereszowanego boksera, gdy Jacek Pacyński głową zdobywał trzecią bramkę. Tym razem pięknie dośrodkował Emil Poczta. Stal nie zamierzała zwalniać tempa, rywale nie nadążali za jej akcjami i uciekali się do przerywania akcji faulami. W rezultacie w 76’ nie było już na boisku Kamila Sztukowskiego, bo ukarany został „czerwienią”. Pod koniec meczu Maciej Stawiński pokonał Tobiasza Wojcieszaka z rzutu karnego, choć „jedenastka” wyglądała z boku na mocno dyskusyjną. – Był kontakt – uciął po meczu spekulacje Łukasz Jańczak, który jednak faulował Remigiusza Pastuchę. Ale stalowcy odpowiedzieli jeszcze jednym trafieniem. Tym razem dośrodkowywał Mateusz Raczyk, a niezdecydowanie defensorów wykorzystał niezawodny tego dnia Błażej Ciesielski. Ale na pochwałę zasłużyli także pozostali piłkarze, którzy przedmeczowy okrzyk „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” bezbłędnie wcielili w życie.
