Gmina Czermin. Pozarastane chodniki to problem. Jedna z wsi świeci jednak przykładem

Opublikowano:
Autor:

Gmina Czermin. Pozarastane chodniki to problem. Jedna z wsi świeci jednak przykładem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Gmina Czermin. Zarośnięte chodniki – zwłaszcza w okolicach mniej eksponowanych dróg, przy polach w różnych częściach gminy – to problem, nad którym debatowali radni z Czermina. Problem, który - jak się okazuje – można jednak rozwiązać.

 

Temat zarośniętych chodników w gminie Czermin wywołał niedawno wiceprzewodniczący rady Robert Kaźmierczak.

 

– Zgłaszali się do mnie mieszkańcy Czermina, narzekający na stan chodników. Pięknie pozakładane – z czasem zarosły. Zgodnie z relacją – bo osobiście nie widziałem, ale uwierzyłem na słowo – trawa sięga momentami na wysokość metra. Wiem, że nie możemy zmusić właścicieli pól, ale może da radę zachęcić ich do działań w tej kwestii? Dziś takie widoki psują wizytówkę naszej gminy – podkreślał radny Kaźmierczak.

Dyskusję podjęli inni.

– Kiedyś gospodarze wycinali… - wspominała m.in. radna Maria Regulska.

GMINA CZERMIN. POZARASTANE CHODNIKI.

No dobrze, co na to wójt? Zamiast w odpowiedzi komentować obecną sytuację i ganić kogokolwiek, włodarz postanowił odpowiedzieć inaczej – podając przykład konkretnych pozytywnych działań.

– W Broniszewicach problem rozwiązano… – powiedział krótko Sławomir Spychaj, podając tę największą wieś w gminie - jako światły przykład…

O co konkretnie chodzi?

Andrzej Szymczak, sołtys Broniszewic, ale również radny z tej miejscowości, wylicza, że na wsi, którą reprezentuje jest ok. 7 kilometrów chodników – w jedną i drugą stronę – czyli łącznie ok. 14.

– I wszystkie są czyściusieńkie, nie ma metra chwastów przy chodniku. Można? Można! – mówił – w odpowiedzi na toczącą się dyskusję - sołtys Broniszewic.

No dobrze, jaki jest więc przepis na mobilizację lokalnej społeczności w tej materii? – Mamy fundusz sołecki. Trochę grosza można na to przeznaczyć – mówi Szymczak.

Jak jednak dodaje, najważniejsze jest tu de facto podejście samych ludzi.

– Tak to jest wszędzie, że jeden mieszkaniec zrobi, a dziesięciu nie. W naszym przypadku jedną ulicę robiły cztery rodziny – skrzyknęli się i – razem z dziećmi! - wyczyścili wszystko pięknie, idąc w stronę kościoła. Resztę zrobił jeszcze jeden człowiek. I ulica wygląda jak nowa – konstatuje Andrzej Szymczak.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE