Gmina Dobrzyca. Koźminiec. Do rady gminy w Dobrzycy wpłynęło kolejne pismo z prośbą o zajęcie się palącym problemem rozbudowy szkoły w Koźmińcu. Tym razem proszą o to sami rodzice dzieci uczęszczających na co dzień do placówki.
Brak szatni, jadalni z kuchnią cateringową, sali gimnastycznej z prawdziwego zdarzenia oraz - po prostu - dodatkowych pomieszczeń. To największe bolączki z którymi boryka się od dawna Zespół Szkół Publicznych w Koźmińcu.
O sprawie pisaliśmy niedawno na naszych łamach - po reformie oświaty, w placówce - z powodu konieczności zwiększenia oddziałów - brakuje po prostu miejsca. Pod koniec ubiegłego roku na ręce radnych trafiło m.in. pismo Przemysława Szymkowiaka - dyrektora placówki i jednocześnie wiceprezesa stowarzyszenia „Nasz Koźminiec”, które prowadzi szkołę, z bezpośrednią prośbą o pomoc w rozbudowie. - Chcemy się dalej rozwijać, ale zaczyna nam brakować pomieszczeń. A musimy dostosować się do wymagań ministerstwa - zaznaczał wprost. Jak wyliczał, w roku 2016 w placówce uczyło się 66 dzieci. Obecnie jest ich z kolei już 91.
Po wspomnianym piśmie radni udali się na miejsce - by osobiście zobaczyć problemy z jakimi zmagają się uczniowie. Po wizycie przyznawali, że w szkołę warto inwestować. - Dużo zostało tu zrobione, odnowione. Szkoda zmarnować tę pracę i włożone pieniądze - komentował wówczas przewodniczący rady Witalis Półrolniczak. Burmistrz gminy przyznawał z kolei, że w planie budżetu na 2020 rok zabezpieczono ok. milion złotych - właśnie na rozbudowę szkoły w Koźmińcu. Z drugiej jednak strony tonował też zapędy, zaznaczając, że duża rozbudowa nie będzie możliwa bez wsparcia z zewnątrz.
Po dwóch miesiącach od wspomnianych wydarzeń do rady wpłynęło kolejne pismo - tym razem podpisane przez rodziców dzieci uczęszczających do placówki. Jak zaznaczają, chcą, by ich dzieci miały lepsze warunki do nauki.
- To w szkole spędzają większość dzieciństwa - argumentują. I wyliczają piętrzące się problemy.
- Dzieci muszą spożywać posiłki w jednej z klas, gdzie zaraz po dzwonku odbywają się lekcje (…) Niedługo zabraknie miejsca, by mogły zawiesić kurtki czy zostawić buty. Część dzieci uczęszcza na zajęcia terapeutyczne, które nauczyciel prowadzi w pokoju nauczycielskim, gdzie jest sekretariat i pokój dyrektora - wyliczają rodzice.
I dodają: Sama szkoła jest miejscem przyjaznym dla dzieci, nie chcemy, żeby nasze dzieci dojeżdżały do szkoły w Dobrzycy. Taka sytuacja byłaby problemem dla nas i gminy - bo koszty dojazdów przewyższałyby rozbudowę. Prosimy, żeby dzieci ze wszystkich miejscowości były w gminie tak samo traktowane i miały takie same szanse na rozwój.
Co o kolejnym piśmie z Koźmińca mówi z kolei burmistrz Dobrzycy?
WIĘCEJ PRZECZYTASZ WKRÓTCE W PAPIEROWYM WYDANIU "ŻYCIA PLESZEWA"